piątek, 25 listopada 2011

Ahoj przygodo

Popłynąłem, lecz nie martwcie się już wróciłem. Krótki rejs pozwolił napełnić moją ładownię i oby to co teraz tam mam starczyło na dłuższy czas. Najadłem się odrobiny strachu i nawciągałem wody do nosa - jakby mało było tej, która bulgocze mi w nozdrzach.
Lekki sztormik liznął mi owszem nieco maszty statku i zęza tonęła prawie przygnieciona wodą jednak udało się prześlizgnąć po falach i wpłynąć na spokojny szlak. Najważniejsze by nigdy nie wypuszczać rumpla z ręki- tak przynajmniej mówił Dżeki S. Więc trzymałem go kurczowo choć żagle furczały nad głową i wściekłe wietrzysko wyło i wyło. Cóż żaden rejs nie może obyć się bez tych drobnych uprzykrzeń lecz znacie na pewno to wspaniałe, wszechogarniające uczucie spełnienia kiedy widać majaczącą ziemię na horyzoncie i dobija się do upragnionego brzegu. Jakaż wtedy ulga ogarnia moje doświadczone kaperskie serce i jak cieszy się morda - aż podskakują mi łapy i drży ogon!
Szczęśliwy acz zmęczony, tonący w objęciach Morfeusza- Pirat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz